W odpowiedzi na prośbę o wypatrzoną na poprzednich zdjęciach szafkę na jajka ... bardzo proszę
Szafka bez wątpienia jest złożeniem, że się tak wyrażę różności do "kupy". Różności, które kiedyś, chociaż pewności nie mam, były elementami jakiejś innej szafki, a zakupiłam je na Allegro. Mowa tu umówmy się o "górce" tj. tym czymś na szafce co wydaje mi się było pilastrem? Listwa "robiąca" za koronę to też element z tego samego zakupu. Jeszcze coś tam zostało i już intensywnie myślę jak to wykorzystać, bo grzech aby leżało bezproduktywnie w piwnicy :)))) Drzwiczki to po prostu listwa, którą kupiłam na wyprzedaży w Brico do oprawy obrazków. Była zielona, a tego koloru w moim przypadku jakoś nie trudno nie zauważyć i przejść obok niego obojętnie ;) Cała reszta to uratowane od spalenia deseczki pałętające się w piwnicy. Wielkość szafki dopasowana to górki, z którą nic praktycznie nie robiłam. Wyszlifowałam jedynie do surowego drewna podobnie jak koronę. Jest z jakiegoś ciemnego drewna, mi kojarzy się z mahoniem. Pobejcowałam ją orzechem, teraz czeka na wosk. Ale wosku u nas o tej porze roku nie można zakupić, ponieważ "to nie sezon" co usłyszałam w sklepie pytając o niego.
Inspirację do zrobienia szafki znalazłam u Ity ( tutaj )
U Niej zresztą dojrzałam jeszcze wiele innych cudownych realizacji (okazja aby PODZIĘKOWAĆ :) ) min. pojemniki na przyprawy klik
Tym sposobem moje zyskały przepiękne "stylowe" nakrętki .... zresztą najlepiej oceńcie sami :)))
Malowane one były farbami w kolorach: czarny, biały i siwy. Po otwarciu farby z kolorem siwym ...
... zbladłam .... a nogi ugięły się pode mną jak mój M zapytał, z nie małym zdziwieniem "malowałaś na niebiesko???". Czar prysł i to co miałam wrażenie, że tylko mi się wydawało niebieskie, takie właśnie się okazało. Niebieski pcha się do mnie drzwiami i oknami...... a ja nadal skłaniam się ku zielonemu :)
A teraz coś z ostatnich zdobyczy jakie zasiliły moje pielesze domowe ... "DA DAM" !
..................... :))) co prawda nie rzuciła na kolana moich domowników. Nie dosyć, że brudne i obdrapane to to, to na dodatek obtłuczone. Zamieszczone powyżej zdjęcie to nabytek w trakcie "namaczania" we wrzątku ........inaczej nie szło doszorować. Wrzątek zrobił swoje ! :))) i biała farba zlazła jak maseczka z twarzy ;) Ostało mi się poobijane cudo, jeszcze nie do końca domyte i NIESTETY niebieskie.
Cóż było począć, zakasać rękawy i do roboty. Ciut szpachli do samochodów :))) pożyczonnej od mojego szacownego M,a następnie szpachlowanie i szlifowanie.
Powyżej po położeniu farby podkładowej (również samochodowej) i szpachli.
A oto efekt moich dosłownych wypocin:
Starą mydelniczkę zostawiłam ku, o dziwo jednogłośnemu, Veto moich domowników. No nie miałam sumienia, tak do kosza....
Dziękuję za odwiedziny i utwierdzanie mnie, że ma to sens
pozdrawiam
Ala
Same piekności :) o podobnej szafeczce marzę ,słoiczki pięknie się prezentują (też mam ,ale tylko jeden)mydelniczek zazdraszczam i suszarka jest świetna,poluję na taką od dawna!!!!
OdpowiedzUsuń:)))dzięki. Ja kupiłam suszarkę tutaj:
Usuńhttp://www.bellemaison.pl/1545-suszarka-vaisselle-000725.html
widzę, że się natrudziłaś ale efekt kocowy powalający :) pozdrawiam
OdpowiedzUsuń:)))
UsuńAluś,patrze i podziwiam.Śliczne wszystko..Złota raczka z Ciebie! Szafkę poskładałaś z różnych różności ale wygląda rewelacyjnie!
OdpowiedzUsuńpatrząc jak mydelniczka wyglądała na początku, to mogę sobie tylko wyobrazić ile pracy Cię kosztowało,żeby wyglądała tak jak teraz!!!
Buziaczki