poniedziałek, 29 czerwca 2015

Baldachim

Zaczynam lubić moją sypialnie. Odkąd moi panowie wymyślili zamianę pokoi, a ja jakoś chyba bez zastanowienia się zgodziłam, wiecznie coś mi nie leżało. Nadal moim ulubionym pokojem jest obecnie królestwo Matijasa, a kiedyś nasza sypialnia. 
Marudzenia i baręczenia nie zniosę, ode mnie raczej takich oznak rozpaczania też się nie zazna. Życie jest za krótkie, aby marnować na pierdoły. A co sypialnia nie odpowiadała to nie odpowiadała :)))) 
Na moje nieszczęście momencik po wyremontowaniu zalało nam sufit, dodam, że tylko w sypialni, a chwilkę później drugi raz i trzeci. Należy podkreślić nic z tym nie miałam wspólnego. Cóż mogę zerwać tapetę HURA HURA ...... wracam do bieli. Tej, którą SAMA wybrałam i SAMA kupiłam i razem z M położyłam nie cierpię. Zanim ją jednak ściągnę, narobię bałaganu, przygotuje wszystko co bym w tej sypialni widziała. Moje postanowienie nie rozpocznę nic nowego zanim jej nie skończę, nadmienię, że obietnicy jak na razie dotrzymuję. Oczywiście są wyjątki jak ogród :)
Jak moja Połówka wyjeżdża na szkolenia, mimo że mam więcej pracy, do głowy wpada mi mnóstwo pomysłów. Piwnica kryła jeszcze do niedawna takie pokłady materiałów do wykorzystania ....... W tej chwili, a w zasadzie odkąd zaczęłam się bawić w przerabianie cudów wianków, już znam jej zasoby więc nie muszę siedzieć tyle w piwnicy :))) Na pomysł z baldachimem wpadłam daaaaawno temu. Właśnie w trakcie jednego ze szkoleń M znalazłam coś takiego jak tutaj bez nóg. Sam baldachim powstawał etapami, bo i mnie się klarował jego wygląd, a jego wygląd się klarował w zależności od zdobytych tudzież pozyskanych w inny sposób elementów składowych. Pierwsza odsłona:


 Oczywiście musiałam sprawdzić jak będzie z materiałem.




Jak widać zagłówek jeszcze jasny ale listwa górna zakupiona i przymocowana. Wieszaki jakie leżą na górze służyły do podtrzymania materiału. Nie sprawdziły się, wychodziły ze ściany. Wymyśliłam coś innego .......      z czasem.......................... a w zasadzie po znalezieniu dwóch świeczników.


Po dodaniu małych kul zakupionych na allegro ich przeznaczenie zmieniło się drastycznie, bo kto by pomyślał o świeczniku patrząc na :


Kolejnym etapem było przyklejenie list tzw. warkoczy:


I już było lepiej :) Dodaliśmy też mocowania do rurek od karnisza, które powstały z przecięcia tzw. "C" - elementów kutych do ogrodzeń.

I jeszcze na różek może mały dekor.

Po każdej nowej rzeczy jaką dodawałam byłam rzecz jasna bardziej zadowolona :) Co absolutnie nie powstrzymało mnie przed wymyślaniem następnych :) Bardzo proszę bez tego współczucia dla mojego M. ;)


I co nie lepiej z tą koroną? Wykonana w całości domowym sposobem, kawałek deski, moja ulubiona listwa, środek to pilaster jaki kupiłam łącznie z elementami wykorzystanymi do szafki na jajka - pisałam o tym tutaj. Na koronę wpadłam przypadkiem na allegro szukając pomysłu na szafę. Była bardzo podobna do mojej bo i na niej się wzorowałam. Delikatna, ale mająca to coś w sobie i  ....... stanowczo za droga. Przeanalizowałam co mam, co jestem w stanie zrobić, ILE zaoszczędzić - decyzja robię sama. Sytuacja zaczęła się klarować. Trochę trzeba było poprzymierzać, sprawdzić czy to to, czy pasuje.





Mały przerywnik - kinkiety, stare, drewniane dla mnie cudowne. Ich uroda przysłoniła racjonale myślenie ;) Były popękane. Próby klejenia spełzły na niczym. Zaczynałam się zastanawiać na wycięciem po jednym ramieniu, w jednym kinkiecie pęknięte było prawe ramię, a w drugim lewe. Na pomoc przyszedł Sąsiad. Nie wnikam jak naprawił, trzyma się, a mnie nic więcej do szczęścia nie potrzebne. Tak wyglądały, zdjęcie z allegro.
 

Mój zdolny Sąsiad zrobił mi foremkę do dekoru jaki miałam na rogach. Trzeba było wykorzystać i z dekorami poszłam na całość. Jak go ZNOWU ściągniemy przed zrywaniem tapet to trochę jeszcze poprawię malowanie bo z gazetami i foliami rozłożonymi po całym łóżku i rękami do góry kiepściutko się maluje.



Do kinkietów oprócz obrobienia, sklejenia, wyszorowania i ociupinki koloru, aby nie było widać naprawy,  jedynie dodałam ramy. 

Baldachim i cała otoczka wygląda tak: :)))


Na łepetyny jeszcze nie spadł. Materiał, z którego uszyłam boki jest bardzo delikatny i nadal mi się podoba chociaż korci mnie coś innego. Pewnie to tylko kwestia czasu jak zrealizuje swój pomysł. Powstrzymuje mnie maszyna bo ja chyba jednak nie lubię szyć. Zmiana bez wątpienia zgodnie z obietnicą jaką dałam sobie ograniczona byłaby do sypialni ale ta maszyna....... jeszcze pomyślę.

Następnym razem drzwi od szafy, które w niczym już nie przypominają ani szafy ani drzwi.
pozdrawiam serdecznie
Ala

wtorek, 2 czerwca 2015

Praca majowa

     Dla mnie maj to głównie ogród. Jest w nim mnóstwo pracy. W zasadzie to mam wrażenie, że ile bym w nim nie siedziała i ciężko pracowała - absolutnie nie narzekam na pracę, to i tak zostaje jeszcze raz tyle do zrobienia. Jest mi jednak potrzebny do ładowania akumulatorów na kolejne dni. Mimo, że jestem zmęczona fizycznie, psychicznie kolokwialnie mówiąc reset totalny. I o to chodzi :)))) Chyba mniej przerażają mnie wówczas pomysły moich dzieci :)))
Jak wspomniałam maj to głównie ogród ale nie uciekam od innych prac. Znalazłam czas również na odnowienie stolika. Efekt jest taki:


Zanim się za niego zabrałam wyglądał jak niżej. Przy okazji jak czekałam na wyschnięcie farby odnowiłam świeczniki. 


Nienawidzę zacieków, dlatego często i gęsto maluje gąbką kilka razy (rozcieńczoną farbą), a że ja z tych niecierpliwych to w tzw. między czasie, z tych zebranych różności jakie na poniższym stoliku ...




.... skleciłam w prezencie dla mojej Szwagierki - paterę. Tak Jej się podobała moja, zamówiła sobie na swoje urodziny. Przynajmniej klarowna sytuacja i nie musiałam wymyślać co by tu sprawiło Jej przyjemność. 4 tysiące pomysłów na zagospodarowanie, miejsce w kuchni przygotowane, zadowolona i mi to w zupełności wystarczy.



 Jak szukałam tych różnych talerzyków, a zależało mi aby były choć trochę podobne i aby cała konstrukcja miła ręce i nogi znalazłam kolejne miniaturowe ramki. Ewidentnie wyłącza mi się racjonalne myślenie jeśli w grę wchodzą owalne ramki, a jak to tego dołączyć scenki rodzajowe to po prostu przepadam cytując moją Mamusie "jak Andzia w parku w dzień pochmurny" :))) I jak mogłam się oprzeć ...



... nie dałam rady - przecież człowiek musi mieć jakieś słabości ;)

Wracając do ogrodu, w prezencie od mojego Małżonka dostałam latarenkę solarną. W donice wpasowała się idealnie.




Chyba w podzięce za taka zimę mak bylinowy pokazuje swoją klasę. Nie pamiętam, aby wcześniej był tak ogromny i miał tyle kwiatów.




Po przekwitnięciu część nadziemna zanika aby swą urodą zachwycić kolejnej wiosny.
 
 Zakupione kaczuchy na starociach stoją już bodaj drugi rok. Cóż jedynie schodzi z nich farba, a ja czekam aż przyrdzewieją



 Moja słabość, zegar stoi przy kolkwicji, która już za momencik osypie się pięknym kwiatem.


Głóg, jak może nie zachwycić tymi drobnymi różyczkami



Kalina mówi sama za siebie.



A tą kalinę rzadko spotykam  a szkoda



Aby ograniczyć chwasty położyliśmy kamienie. Jak widać mało skuteczny zabieg. Co roku ściągam kamienie wszytko czyszczę i kładę na nowo. W zasadzie jestem już przy końcówce tych prac i o krok od wyrzucenia kamieni :)




Po rozmowie dyscyplinującej z poniższą krzewuszką  alternatywa jaką dostała - brak kwitnięcia to kompostownik - proszę bardzo > jak chce to potrafi :)



Tu tak mniej więcej po ogarnięciu. Nie wiem tylko czy mniej czy więcej :)))


 Gdyby nie jej rozmiary, a mowa tu o kokoryczce można by ją pomylić pewnie z konwalią :)))


Orliki zachwycają kolorami

 
 
 Brzozę też nie pominęłam przy cięciu.

 


 Udało się, Mąż się zbuntuje jak nie podkreślę Jemu się udało ułożyć chodnik ze starych płyt.



Ma tu jeszcze powstać mur z cegły, ale wcale nie planuję kiedy, co by się nie denerwować.
Nic tylko zakasać rękawy i do roboty.......

pozdrawiam serdecznie
dziękuje za poświęcony czas