Piękny, ale za duży - śliczny, ale nie mam miejsca - idealny, ale nie u mnie ..........
Myślałam intensywnie i jedyną opcja było wywalić wszystko i zrobić kuchnię od nowa ...... Nic nikomu nie tłumaczyłam ............................ oprócz mojego Męża. Nie było mi potrzebne "puknij się w głowę". Życie się ma jedno i nie wiadomo jak długie więc do dzieła. Łatwo nie było, zwątpienie i nie tylko ........ półtorej miesiąca ciężkiej pracy. Rąk nie czułam, policzki poparzone od preparatu, kręgosłup też dostał za swoje.
W trakcie prac moja kuchni i kredens wyglądały nieciekawie
Okno jeszcze bez drewnianych wykończeń i dodatkowej wysuniętej korony.
6 momentami 7 warstw farby
Środki też wymalowane
Na tym etapie widziałam światełko w tunelu chociaż pracy jeszcze mnóstwo.
Nie mogłam się oprzeć, aby nie pokazać sposób montażu góry kredensu, aby nie dźwigać :)))) Patent mojego M. Przy moim 158 (syn dodaje "czystego zła") nie mam ani siły ani możliwości na utrzymanie tego kolosu szer 160cm.
Kredens dostał nowy, dębowy blat w pięknym naturalnym kolorze - jest tylko zaolejowany. Mam już zakupione, też dębowe, listwy przyblatowe. Założymy je na sam koniec prac. Kafelki będą również wykończone listwami drewnianymi, jak już Ala się zdecyduje czy ma wszytko ........ ;)
Dodany dekor z pyłu drzewnego.
Ten sam dekor, z lekka dopasowany, trafił również na wyższe części szafek w górze kredensu. Połączony został z dodanymi szprosami.
Przy szufladkach również zmieniłam uchwyty. Poprzednie były w mojej ocenie stanowczo za duże. Wykorzystałam je przy dolnych szafkach.
Przy dolnych szufladach zmieniłam uchwyty na muszelkowe - uwielbiam je.
Z uwagi, na fakt, że góra kredensy jest powieszona dodaliśmy zakupione na allegro takie podpory. Denerwują mnie te kostki, które muszą być ponieważ wysokości między blatem a szafka jest większa od wysokości elementów. Coś z nimi zrobię, nie wiem co ale zrobię.
Do kuchni z odzysku (czytaj złomu) trafiła lampa. Nie muszę dodać dla mnie cudowna. Co prawda tylko ja widział w niej to piękno :))) Dodałam oprawy z gilzami i trochę zbieranych kryształów. Jeszcze wersja świąteczna. I nastąpiła światłość....... w końcu.
Lewa strona okna i wydrukowane ryciny. Widoczna szafka jeszcze nie skończona, kolejna górka kredensu przytachanego przez mojego Tatę. Tu aż się prosi o wykończenie kafelek...... będzie będzie kwestia czasu:)))
W ramach relaksu dwa świeczniki
i dwa takie cudaki a do nich oprawki gilzy
efekt dwie lampy
Idealnie wpasowały się w kuchenne okno. Te klosze takie koślawe, jeszcze nad nimi nie zapanowałam.
A tak wyglądała ta część kuchni przed remontem. Warto było?
Nie mogę się nie pochwalić prezentem urodzinowym od moich Panów z pracy :)))) - czekoladowy. Leżał 40 dni w lodówce, cały spałaszowałam po poście, samiuteńka ;)
Dużo tego :))))
Dziękuje za wytrwałość przy oglądaniu.
pozdrawiam serdecznie
Ala
PS. Klaruje się zabudowa zlewu. Uchylę mały rąbek tajemnicy :)
.............. mam jeszcze dwa duże takie kafle i połówkę. Jeden duży już ma swoje przeznaczenie nad pozostałymi intensywnie myślę.