piątek, 29 lipca 2016

Zieleń

Mój ulubiony kolor. Dlaczego nie miałoby go być również w kuchni. W sumie to właśnie ja w niej najwięcej czasu spędzam no i w zasadzie to TYLKO moje królestwo. Dlatego też pojawił się kredens, który mój Tata wypatrzył na działce i uratował, wzywając posiłki czyli córkę (czytaj mnie), mańaczkę takich skarbów przed spalaniem.
Kredens wyglądał tak:



Dół nadal stoi i czeka na swoją kolejkę. Góra za to wpasowała się w kuchnię, no może nie od razu ;) Kolor jakoś wyszedł mi z mojego mieszania trochę inny niż półka na kubki. No i nie było rady, jak tylko przeszlifować i pomalować raz jeszcze.
 


Ten mi tu bardziej pasuje.

 


 

Okucia to ewidentnie mój problem. Musze być na 300% pewna, że te które mam to te. Szafka nie miała żadnych, ale za to u mnie już leżały kiedyś zakupione.  Póki co mnie nie denerwują więc chyba zostaną.


Z uwagi na to, że szybki te duże nie potłukły się, a należy dodać że siatka strasznie za mną chodziła to ją zamontowaliśmy w miejscu górnych szybek - wytłuczonych. Na siatce zasiadły motyle, które przyleciały od Olgi .


Nie można było nie wtrynić szyldu


No i w końcu mogłam postawić kuraka :)


W sumie to "tylko" dorobiliśmy półeczkę, bo mi jakoś czegoś brakowało, a z drugiej strony to muszę gdzieś te moje pierdołki poustawiać.




Pod górą kredensu stoi kolejna góra innego. Jest tak duża, że nie było jak powiesić ją w mojej kuchni. Dorobiliśmy nogi, dostała blat i robi za komodę. Okuć nie ma bo nie było a ja nadal myślę jakie?


Do kuchni trafiły pojemniki kupione na ryneczku i SH.




No i takie malutkie filiżanki do cynowych uchwytów - nawiasem mówiąc, których jeszcze nie posiadam. Mówiły do mnie nie martw się znajdziesz :))) ...... kiedyś. Piękny wzór w liście czegoś nie ważne czego po prostu są ślicznie.


Roleta uszyta, działa, mało tego jest nawet używana przez domowników.



W dolnej łazience ramki dostały nowe motywy.






A szafa w sypialni trafioną na rynku porcelanową zawieszkę medalion.


Skleciłam również świeczniki.



Klecę następne bo przecież "nadmiar zupełnie nie szkodliwy" - tak kiedyś, gdzieś wyczytałam ;)
                                                                                                              pozdrawiam serdecznie
                                                                                                                              Ala