Tak wyglądał jej blat.
A tak drzwiczki.
Po wstępnym szlifowaniu już nabierała rumieńca. W trakcie szlifowania w pewnym momencie zwątpiłam czy to aby dąb???? Brałam pod uwagę w przypadku innego drewna malowanie:) problem jednak byłby z przekonaniem M do koloru.
Lewa strona już wyszlifowana.
I już stoi w domu:). Rama w końcu ma swoje miejsce. Chociaż już wiem, że trzeba ją jednak przemalować bo jakoś mi nie pasuje. Do lampy jakiś klosz należałoby zorganizować ale muszę zamówić u nas nic nie ma - niestety. A ja nie mam czasu bo w ferworze prac jestem tj korzystam pełną piersią z WAKACJI:) rzecz jasna. Wakacji moich dzieci ma się rozumieć.
Lecę dalej:)
pozdrawiam
PS. Przepraszam za ten przedłużacz. Bo tak na szybko zdjęcia robiłam:)
Komoda jest piękna:)))Pozdrawiam serdecznie:))
OdpowiedzUsuńMnie też się podoba:) Wielkie dzięki
UsuńŚliczna komoda, cudnie prezentuje się z portretem i pozostałymi dekoracjami. Pozdrawiam milutko!:)
OdpowiedzUsuń:) moje miłości do drewna są ogromne one dają tyle ciepła. Przynajmniej dom jest domem:)
UsuńWidzę że masz talent ;) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNie wiem czy to talent? Mnie się wydaje, że to po prostu praca. Ciężka, brudna ale dająca takie efekty, które bardzo wynagradzają ten czas i tą pracę:)
UsuńPS. Wolę szlifować niż gotować:)
Komoda taka jakiej nikt nie ma - bo kolor wyszedł mega!!!!!!
OdpowiedzUsuńCzysty dąb. Myślę sobie, że ma koło 100 lat. Takie "świeże" drewno nie ma tej niesamowitej patyny, którą potrafi zrobić tylko czas.
Usuń